Sos, zwany w książce "Włoskie wesele"- ragu , teoretycznie powinno się robić z mięsa mielonego. Ale Pieta, jedna z bohaterek, takiego mięsa nie cierpi. Więc to będzie sos z siekanej wołowiny.
Dwa befsztyki z polędwicy należy rozbić tłuczkiem. Potem podsmażamy je i zalewamy dwiema szklankami czerwonego wina. Zostawiamy na małym ogniu.
W tym czasie siekamy cebulę, odrobinę selera i czosnek - wrzucamy na rozgrzaną oliwę z oliwek, podsmażamy i dodajemy pomidorki z puszki, troszkę koncentratu pomidorowego, sól, pieprz. Jak będzie "bulgotało" to wrzucamy tam befsztyki, wlewamy odrobinę winka i dusimy przez kilka minut. Resztę wina wypijamy. Befsztyki wyjmujemy na deseczkę i siekamy w miarę drobno. Znowu mięsko trafia do rondla i się dusi, aż do miękkości- ale nie pytajcie ile to zajmie, bo wszystko zależy od rodzaju mięcha. Zakładając, ze mamy troszkę czasu możemy poczytać, a ci bardziej zdyscyplinowani powinni pomyśleć o beszamelu, który będzie niezbędny, więc może czytanie jeszcze na chwilkę odłożymy...
6 dag masła
2 łyżki maki
1/2 l mleka
gałka muszkatołowa
sól, pieprz
Masło rozgrzać w rondelku, dodać mąkę, mieszać dłuższą chwilkę , aż się zrobi z tego jednolita masa. Dodać powoli mleko, cały czas mieszając, aż to, co było stałe zamieni się w płynne. Dodać sól, pieprz i gałke muszkatołową, zagotować, poczekać aż zgęstnieje (mieszać trzeba - najlepiej trzepaczką, wypraktykowałam)
Teraz złożymy nasza lazanię w całość (żeby nie powiedzieć "do kupy", bo to raczej niezbyt apetyczne)
Naczynie żaroodporne smarujemy sosem ragu, a potem układamy warstwami: ciasto, sos, ciasto, sos, aż nam się skończą składniki. Polewamy na wierzchu beszamelem i wkładamy do piekarnika.(180 C - przez około 40 minut)
Teraz mamy wreszcie trochę czasu na książkę, (gary umyją się same, ha,ha)
Przeczytałam pierwsza cześć sagi Zmierzch. W końcu się złamałam i sięgnęłam po te literaturę dla nastolatek "Emo". No i własnie kończę tom drugi. Wciągnęło mnie, kurcze... Mam skojarzenia z Harrym Potterem (taaaa... też literatura dla kobiety w moim wieku :P )
Przepisów z tej książki nie będzie bo:
1. wampiry żrą tylko krew
2. wilkołaki też na surowo wszystko
3. ludzie w małym amerykańskim miasteczku, jak wynika z tej lektury - jedzą wyłącznie pizzę, zapiekanki i jakieś takie inne badziewie.
No ale w końcu to nie książka kucharska, ale przeznaczona dla nastolatek historia miłosna, z której morał jest taki, że miłość wszystko zwycięża i o to chodzi, a jak się jest w tak uduchowionym stanie to żreć nie trzeba...
O kurcze... fajny przepis! co czytania książek to ja muszę się teraz ograniczać do jakże wciągającej " an Illustrated History of Britain". Jak na razie nie trafiłam tam na żaden ciekawy przepis, aczkolwiek doszłam już do momentu w którym to na terenie Wielkiej Brytanii osiedlały się różne plemiona, więc MOŻE będzie tam również coś o tym, czym się wtedy żywiono :p
OdpowiedzUsuńMuszę się też przyznać, że próbowałam kiedyś sama zrobić płaty do lasagne... wyszły NAWET dobre, ale więcej z tym zabawy niż przyjemności z jedzenia :) :D
co do* czytania :)
OdpowiedzUsuńZjadłam "do", a edycji znaleźć nie mogę... :p
Hmmm... plemiona na terenie Wielkiej Brytanii też pewnie coś jadły. Ale nie nastawiałabym się na jakieś wymyślne przepisy.... Może wąż z ogniska na chrupko.... albo udziec sarny na wpół surowo... Poczekaj, aż dojdziesz do czasów króla Henryka VIII. Tam nieco bardziej zbytkownie było! :)
OdpowiedzUsuńOj tak... :) Chyba masz rację :p
OdpowiedzUsuń