czwartek, 13 listopada 2014

Pobyku Burger, Steak & Bar - recenzja

W czasie długiego weekendu postanowiliśmy wybrać się na jakieś dobre jedzonko. Wybór padł na Pobyku Burger, Steak & Bar. Jednym z czynników, który spowodował, że wybraliśmy akurat to miejsce był fakt, że lokal był otwarty 11 listopada. Część z miejsc, które wcześniej braliśmy pod uwagę, była zamknięta. Coraz więcej osób decyduje się świętować w sposób trochę mniej tradycyjny i wspólnie z bliskimi wybiera się do barów czy restauracji. Za możliwość odwiedzenia lokalu w Święto Niepodległości Pobyku Burger zasługuje więc na duży plus.

Z zewnątrz lokal wygląda bardzo interesująco. Niewielkich rozmiarów, przeszklony od frontu budynek przyciąga uwagę już z daleka.





Wnętrze lokalu jest bardzo oryginalne. Przywodzi na myśl wizytę w jakimś klimatycznym, amerykańskim barze, gdzie przyjaciele spotykają się na piwko i dobre jedzonko. Siedząc przy stoliku czułam się trochę jak bohaterka młodzieżowych książek: wokół panowała luźna atmosfera, słychać było śmiechy ludzi... na stole oranżada i burger! :)

Już od progu powitała nas radosna obsługa lokalu. Co warto podkreślić nie było słychać grzecznego, lecz trochę pośpieszającego pytania "co podać?". Moim zdaniem jest to ważne. Menu było dla mnie nowe, chciałam chwilkę przemyśleć co chcę zamówić, a miła Pani czekała cierpliwie za barem nie poganiając nas.






Pobyku Burger oferuje naprawdę szeroką gamę dań. Nie jest ich zbyt dużo (co zdecydowanie przemawia na plus), jednak są różnorodne. Poza burgerami zamówić można również steki (w tym klasyczny Rib Eye Steak oraz wysokiej jakości Fillet Mignon). Dodatkowo, Pobyku oferuje nam policzki wołowe, befsztyk wołowy i carpaccio.

Jako że sztandarowymi daniami lokalu są zdecydowanie burgery, wiedzieliśmy od początku, że to właśnie je zamówimy. Marcin zamówił klasycznego Cheese Burgera. Ja nie mogłam się zdecydować, również miałam ochotę na klasykę, jednak ostatecznie wybrałam Goat Burgera.




Cheese Burger Marcina składał się z 200 g wołowiny, obowiązkowego sera cheddar, pomidora, sałaty, ogórka piklowego oraz sosu 1000 wysp. Mój Goat Burger natomiast, poza mięsem (również 200 g) zawierał grillowaną paprykę, pyszny, kremowy kozi ser, karmelizowaną cebulę, rukolę oraz sos miodowo-musztardowy.

Bułki były odpowiednio przypieczone, nie suche, lekko chrupiące i miękkie w środku. Mięso, które uznać możemy za serce dania, było świeże, wysokiej jakości, soczyste i odpowiednio wypieczone (chrupiące na zewnątrz, bardzo soczyste w środku). Widać, że postawiono tutaj na smak jakości, a nie nadmiar kamuflujących przypraw. Zarówno ser w Cheese Burgerze jak i w Goat Burgerze spełniły swoją rolę doskonale. Na pewno nie były z najniższej półki, szczególnie ser owczy, kremowy i wyrazisty, ale bez charakterystycznego dla wersji budżetowych przykrego posmaku. Na uwagę zasługuje również karmelizowana cebulka - lekko słodkawa, delikatnie przysmażona.

Do naszych burgerów zamówiliśmy dodatkowo frytki i surówkę coleslaw. Dodatki kosztowały 5 zł, co wydaje się być w stu procentach słuszną ceną. Frytki były świetne - grube i chrupiące. Coleslaw natomiast mógłby być odrobinę lepiej przyprawiony, ale mimo to stanowił fajny "przerywnik".

Dania zostały podane na papierowych, dość solidnych tackach pokrytych pergaminem. Jedyna rzecz w sposobie serwowania, która mogłaby zostać zmodyfikowana, to sztućce. Podany został plastikowy widelec, który słabo radził sobie z frytkami. Mniej więcej w połowie posiłku poprosiliśmy o noże. Dostaliśmy porządne, metalowe wersje ;) Byłoby fajnie, gdyby gościom jedzącym na miejscu oferowano "prawdziwe" sztućce.

Ogólnie rzecz ujmując byliśmy bardzo zadowoleni. Jedzenie było pyszne i mocno sycące. Czas spędzony w Pobyku Burger Steak & Bar uznajemy za świetny. Odpoczęliśmy i spróbowaliśmy dań tworzonych z pasją.

Do naszych burgerów przywiązaliśmy aż taką uwagę, że... zapomnieliśmy zrobić własnych zdjęć. Jedyne co mamy to zdjęcie puściutkiego talerza ;) Zaświadczam natomiast, że wszystko przedstawia się dokładnie tak jak fotografiach z sieci.

Zdjęcia użyte w recenzji pochodzą ze stron:
www.pobyku.net
www.facebook.com/pobyku.net

środa, 12 listopada 2014

Surówka z chińskiego baru :)

Czasami, kiedy człowiek nie ma czasu na gotowanie lub kiedy po prostu ma się "smaczek" na tak zwaną "chińszczyznę", udaje się on do, jak to się troszkę brzydko mówi "barówy"/"budy"/"budki" ;) Oczywiście nazwa ta może być myląca... W owych barach może nie serwuje się najzdrowszych dań, ale są one w większości przypadków świeże, sycące i pyszne.

W tego rodzaju barach najczęściej zamawia się coś mięsnego (np. kurczak na chrupko, kurczak w cieście, itp.) i do tego podawany jest stały zestaw: ryż i surówka. Sam ryż nie wzbudza szczególnych emocji... natomiast temat surówki przewijał się po sieci już wiele razy. Niby jest to rzecz prosta: kapusta, trochę marchewki, cebula i odrobinka czosnku. Jednak zalewa przez wiele miesięcy stanowiła dla mnie prawdziwą tajemnicę ;)

Trochę poczytałam, przewertowałam fora... i udało mi się to cudo odtworzyć metodą prób i błędów :)

Surówka w stylu baru chińskiego ma masę zalet. Po pierwsze, przygotowuje się ją wyjątkowo szybko. Ja zazwyczaj robię ją w 10 minut, odstawiam na 5 minut i gotowe. Co więcej, jest to rzecz, która przepięknie się przechowuje. Można ją zarówno trzymać w lodówce i jeść jeszcze przez kolejne 3-4 dni, jak również można ją włożyć do gorącego słoika, poczekać aż zakrętka się "zaciągnie" i przechowywać przez kilka miesięcy. Kolejnym plusem surówki jest to, że jest bardzo tania. Składniki do zalewy zapewne każdy ma w domu, a jeśli nie to ich koszt (zakładając, że robimy sporą miskę surówki na kilka dni) wynosi może 1-2 zł.

Surówkę "chińską" podaję zazwyczaj z chrupiącą piersią z kurczaka lub z rybą, z którą smakuje wręcz idealnie.






Składniki:

mała główka kapusty (standardowo białej, ale może być też spokojnie czerwona)
2 średnie marchewki
mała cebulka
1 mały ząbek czosnku (jeśli nie lubicie, można spokojnie pominąć)
1/2 szklanki oleju
1/2 szklanki octu (może być zarówno spirytusowy jak i biały winny)
1/2 szklanki cukru
1 płaska łyżka soli
szczypta pieprzu


Przygotowanie:

Kapustę szatkujemy dość drobno. Marchewkę ścieramy na średnich oczkach tarki. Cebulę kroimy w cieniutkie piórka, a czosnek drobniutko siekamy lub przeciskamy przez praskę. Wszystkie warzywa mieszamy i wkładamy do miski.
Do garnka wlewamy ocet, dodajemy cukier, olej i sól. Zalewę gotujemy aż cukier się rozpuści a następnie jeszcze gorącą wlewamy do miski z warzywami i dokładnie mieszamy. Na koniec doprawiamy pieprzem. Całość odstawiamy na kilka minut, żeby się przegryzła. Oczywiście im dłużej poleży, tym lepiej, ale już po kilku minutach jest pyszna.
Jeśli chcemy włożyć surówkę do słoików, wlewamy do nich również pozostałą na dnie miski zalewę.


Smacznego! :)